Siedem lat walki o prawdę. Ks. Jacek Stryczek – twórca Szlachetnej Paczki – po brutalnym medialnym linczu odzyskuje głos i oskarża: „To była zaplanowana próba zniszczenia mnie jako człowieka i społecznika”. Dziś walczy nie tylko o swoje dobre imię, ale i o prawo do uczciwego dziennikarstwa w Polsce.
Jak powstawała publikacja Onetu?
W rozmowie z Radiem Wnet ks. Stryczek ujawnia, że działania dziennikarskie Onetu miały znamiona manipulacji i celowego niszczenia jego osoby. Dane wrażliwe pracowników miały zostać nielegalnie wyprowadzone z organizacji i przekazane redaktorowi Schwertnerowi, który rozpoczął kampanię medialną przypominającą polowanie na czarownice. Rozmowy z byłymi współpracownikami miały charakter tendencyjny, a część słów przypisywanych księdzu – jak twierdzi – została sfałszowana już na etapie autoryzacji.
W efekcie powstał artykuł, który zamiast rzetelnego śledztwa przedstawiał konstrukcję zbudowaną na domysłach, insynuacjach i emocjach. Brak ofiar, brak formalnych zarzutów, brak procesowego potwierdzenia winy – to wszystko nie miało znaczenia wobec medialnego osądu.
Zniszczyć księdza i przejąć „Szlachetną Paczkę”
Atak na ks. Stryczka i jego dzieło miał kilka warstw.
- Po pierwsze – eliminacja z przestrzeni publicznej osoby o silnym wpływie społecznym, zbudowanej na wartościach chrześcijańskich i etosie pracy.
- Po drugie – przejęcie dzieła życia księdza, czyli Stowarzyszenia „Wiosna” i jego najbardziej znanego projektu – „Szlachetnej Paczki”. Jak sam wskazuje, po jego usunięciu organizacja została przejęta przez osoby związane z innymi środowiskami ideowymi, a charakter działań uległ zasadniczej zmianie.
W tym kontekście sam ksiądz mówi o działaniach przypominających rewolucję kulturalną – najpierw niszczy się autorytety i instytucje budujące ład społeczny, potem przejmuje się ich dorobek i nadaje mu nowy ideologiczny kierunek.
Sprawa umorzona
Prokuratura Okręgowa w Krakowie zakończyła postępowanie dotyczące podejrzeń o mobbing w stowarzyszeniu „Wiosna”, organizującym akcję „Szlachetna Paczka”. Sprawa została umorzona wobec braku znamion czynu zabronionego. Decyzję komentuje ks. Jacek Stryczek na portalu „X” Elona Muska:
Dzięki Pawle. To był ciężki czas. Od początku wiedziałem, że nie ma na mnie nic. I choć mówiłem o tym, nikt nie wierzył. Jakby Onet był bardziej wiarygodny od społecznika, księdza, idealisty. 750 świadków. Kto wydał takie polecenie służbowe? Komu zależało na tym, abym tyle lat był wykluczony z życia publicznego? Kto dał pieniądze na tekst, teksty, na działania przeciwko mnie? No, już sporo wiemy. W środku tego jest małżeństwo: Sylwia Gregorczyk Abram i Grzegorz Abram. Clifford Chance, duża kancelaria prawna. No to czyje to pieniądze? Teraz, w Polsce zarabiają np. z TVP w likwidacji. Weszli do Stowarzyszenia WIOSNA, weszli do TVP, PR i Pap. Joanna Sadzik. Obecna prezes Stowarzyszenia WIOSNA. Chyba jedyna osoba z NGO, której nie obowiązują żadne zasady, Cokolwiek wyjdzie na jej temat, to i tak nie ma znaczenia.
Zawsze unikałem złych ludzi. Ale oni postanowili wejść do mojego życia. Kto z Was, nawet teraz, jest gotowy mi pomóc? Wciąż potrzebuję pomocy.
– pisze ks. Stryczek.
Dzięki Pawle. To był ciężki czas. Od początku wiedziałem, że nie ma na mnie nic. I choć mówiłem o tym, nikt nie wierzył. Jakby Onet był bardziej wiarygodny od społecznika, księdza, idealisty. 750 świadków. Kto wydał takie polecenie służbowe? Komu zależało na tym, abym tyle lat… pic.twitter.com/F6GvzKD0HP
— Jacek Stryczek (@JacekStryczek) May 29, 2025
Media – narzędzie wojny ideologicznej, a nie informacji
Przypadek ks. Stryczka nie jest odosobniony. W ostatnich latach wielu znanych kapłanów i świeckich liderów zostało zaatakowanych w podobny sposób – przez medialne kampanie, które często opierały się na jednostronnych źródłach, emocjach i wyolbrzymieniach. Wiele z tych kampanii prowadzonych było przez media kontrolowane przez zagraniczny kapitał – głównie niemiecki lub amerykański – które często promują agendę odmienną od tej, którą wyznaje większość polskiego społeczeństwa.
Dla wielu komentatorów to nie przypadek. Polska, j ako kraj o silnych korzeniach chrześcijańskich, wspólnotowym etosie i historycznej niechęci do ideologicznych eksperymentów, stała się celem miękkiej wojny kulturowej.
Celem tej wojny nie jest bezpośrednia agresja, lecz powolna erozja autorytetów, zaufania społecznego i jedności narodowej – a media są w tej wojnie jednym z najskuteczniejszych oręży.
Jak zauważa ks. Stryczek, teksty przygotowywane są według powtarzalnych schematów – zmienia się tylko nazwisko i okoliczności. Reszta to ten sam scenariusz: oskarżenie, medialna nagonka, ostracyzm, a wreszcie próba przejęcia dorobku.
Dziennikarstwo czy manipulacja?
W tej sytuacji warto postawić pytanie: czym dziś jest dziennikarstwo? Czy redakcje dbają jeszcze o standardy, weryfikację faktów, uczciwość wobec opisywanych osób? A może stały się – świadomie lub nie – wykonawcami strategii wpływu i presji?
Dziś, jak mówi ksiądz Stryczek, media mają władzę eliminowania ludzi z życia publicznego. I jeśli jako społeczeństwo na to pozwalamy – to znaczy, że przestajemy być wolni.
Co dalej z manipulatorami?
Dziś, po siedmiu latach zmagań, ks. Jacek Stryczek to człowiek głęboko pokorny – świadomy własnej kruchości, ale jednocześnie niezwykle zdeterminowany, by przeciwstawić się złu, które go dotknęło. Choć sam przyznaje, że jego organizm się „zużył” i funkcjonuje w trybie choroby, nie zrezygnował z walki. Odzyskał siłę, by mówić, by analizować, by przestrzegać. I choć czyni to nieraz z ironią, nie brakuje mu odwagi, by nazywać rzeczy po imieniu. W jednym z wpisów wprost pyta o „likwidację Onetu”, wskazując, że media tego typu nie tylko zniszczyły jego reputację, ale nadal niszczą życie wielu osób, które nie pasują do promowanego przez nie światopoglądu.
Dlaczego My, Polacy, nie rozwiązujemy problemu Onetu? Obce wpływy. Nieustannie niszczeni są ludzie i instytucje. Tak uważam już od lat. Zlikwidować. pic.twitter.com/aTOhzwiSmn
— Jacek Stryczek (@JacekStryczek) May 28, 2025
To już nie tylko jego osobista krucjata – to głos w sprawie wolności słowa, sprawiedliwości i odpowiedzialności, którego nie wolno ignorować.
Cień na sumieniu opinii publicznej
Ważne jest jednak również to, jak my – odbiorcy – reagujemy na takie sytuacje. Zbyt często bezrefleksyjnie przyjmujemy narracje podsuwane przez portale i serwisy, które nie zawsze działają w dobrej wierze. Zbyt chętnie klikamy, udostępniamy, komentujemy – nie zdając sobie sprawy, że możemy przyczyniać się do czyjejś osobistej tragedii.
Pomyślmy: jak często ulegamy emocjom? Jak często osądzamy, zanim poznamy drugą stronę? Jak łatwo dajemy się zmanipulować?
Umiejętność czytania to dziś zdecydowanie za mało!
Sprawa ks. Jacka Stryczka to nie tylko historia jednego człowieka, ale też znak czasów. Pokazuje, jak łatwo można zniszczyć czyjeś życie przy pomocy kliknięć, lajków i celnych nagłówków. I jak długo trwa potem odzyskiwanie dobrego imienia.
Dlatego dziś potrzebujemy dziennikarstwa rzetelnego, wolnego i uczciwego – ale potrzebujemy też odbiorców świadomych, którzy nie przyjmują wszystkiego na wiarę. Którzy pytają, sprawdzają, wątpią. Bo prawda nie zawsze krzyczy najgłośniej.
Suplement – osobista refleksja
Opisywana historia ma dla mnie wyjątkowo smutny nie tylko dziennikarsko, ale i osobiście wymiar. „Szlachetna Paczka” była jedynym medialnie rozpoznawalnym projektem charytatywnym, w który angażowałem się osobiście, razem z moją żoną. Pamiętam do dziś te grudniowe dni, gdy odwiedzaliśmy ludzi potrzebujących pomocy. Pamiętam ich twarze, pełne wzruszenia i niedowierzania, kiedy otwierali przyniesione przez nas paczki ofiarowane przez innych. Pamiętam spojrzenia dzieci, które być może po raz pierwszy w życiu dostały coś nowego. Pamiętam łzy wzruszenia – ich i nasze – bo każdy z tych momentów był głęboko prawdziwy. To były przeżycia, które mamy w sercu do dziś.
Tym bardziej boli mnie świadomość, że w Polsce można zniszczyć twórcę takiego dzieła. Że medialny lincz może być narzędziem do przejęcia czegoś, co ktoś inny zbudował z sercem, wysiłkiem i wiarą. Że człowiek, który dał tak wiele, zostaje sam – oskarżony, wykluczony, odarty z dorobku przez cwanych prawników z kancelarii o obco brzmiących nazwach.
To nie jest tylko problem systemowy. To problem moralny. Coś musi się zmienić. Może przede wszystkim w nas – byśmy umieli odróżniać prawdę od manipulacji, dobro od pozoru dobra, a sprawiedliwość od medialnej nagonki.
Zostawiam na koniec przesłanie „Szlachetnej Paczki” – ku pokrzepieniu być może…