Antypolski sentyment na Ukrainie wciąż ma się dobrze [FELIETON]

Prawda jako metafizyczny byt obiektywny nie zawsze jest czymś praktycznym. Na pewno w praktyczna jest w inżynierii, ale w polityce raczej nie. Bo weźmy taką Ukrainę. Tu ewidentnie polityczny interes gryzie się z prawdą. Mamy bowiem do czynienia z pomieszaniem rozmaitych mitologii z bieżącą sytuacją. Ta bieżąca sytuacja, wojna Ukrainy, jako państwa, z Rosją, napawa nas obawami z jednej strony, a z drugiem zrozumiałą empatią dla ofiar rosyjskiego barbarzyństwa. Politycy na tej bazie kreślą czarno biały obraz sytuacji. Dokonują podziału na wrogów i przyjaciół. Wymuszają na nas Polakach sympatie dla jednych, a nienawiść do drugich. Kosztem prawdy.

Tymczasem mamy do czynienia z dwoma Ukrainami. Pierwsza sienkiewiczowska, romantyczna, związana z chorą ideą Rzeczpospolitej Trojga Narodów. Chorą bo bazującą na złudzeniu, że ta część Europy należy do Zachodu lub aspiruje do Zachodu. Chorą także z tego powodu, że przemoc jako metoda społecznej integracji ma tam silne historyczne uwarunkowania. Aby z Ukrainy uczynić kraj cywilizowany, musieli by Ukraińcy na drodze katolicyzmu zmienić mentalność, a to nie wydaje się możliwe.

Nie wchodząc w analizę sił politycznych niezdolnych do oddolnej integracji społeczeństwa wokół idei Ukrainy jako państwa, trzeba bez sentymentów dostrzec, że elity ukraińskie mają wręcz genetyczną wrogość do Polski i Polaków. To skutek skomplikowanej historii i inżynierii społecznej stosowanej wobec Ukraińców przez Rosję, Austrię, Niemcy i Sowietów. Ta niechęć przejawia się nie tylko w spontanicznej oddolnej wręcz ludowej Rzezi Wołyńskiej, ale też we współczesnej niewdzięczności wobec spontanicznej pomocy dla Ukraińców jaką świadczyli Polacy w najtrudniejszych momentach obecnej wojny. 

To miłośnicy Bandery są dzisiaj najbardziej bohaterskimi obrońcami Ukrainy przed rosyjską agresją. Zaś kult Bandery stanowi o sile Ukraińskiej Armii, którą niektórzy chcą widzieć NATO.

Historycznie rzecz ujmując idea współczesnej ukraińskiej państwowości ma swoje źródła w antypolskiej polityce Austrii jeszcze w trakcie zaborów. W trakcie I WŚ Niemcy okupujący Ukrainę, wzniecili na Ukrainie narodowe sentymenty, których dwoma aspektami była proniemieckość i antypolskość. To dlatego ginęły „Lwowskie Orlęta” i to dlatego Piłsudski wolał, aby Ukraina była sowiecka jak wolna. Trzeba też wiedzieć, że Stiepan Bandera, to produkt niemiecki, ideolog ukraińskiego nacjonalizmu ukształtowany na potrzeby sowieckiej i niemieckiej polityki. Jego ruch w zależności od politycznej koniunktury finansowany z Moskwy, Berlina, Waszyngtonu. Zawsze antypolski. Dzisiaj to bohater narodowy Ukrainy. Podobnie jak Bohdan Chmielnicki.

Prawda, choć niewygodna, nakazuje dostrzec, że Pomarańczowa Rewolucja finansowana za amerykańskie pieniądze bazowała na sentymentach probanderowskich, które obecnie są wmontowane w etos współczesnej Ukrainy, w jej państwową ideę. I to miłośnicy Bandery, są dzisiaj najbardziej bohaterskimi obrońcami Ukrainy przed rosyjską agresją. Zaś kult Bandery stanowi o sile Ukraińskiej Armii, którą niektórzy chcą widzieć NATO. 

Praktyka nakazuje z jednej strony pomagać Ukrainie w wojnie z Rosją, ale z drugiej nie spodziewać się ze strony Ukrainy wdzięczności i broń Boże nie liczyć na jej przyjaźń.

Posłuchaj felietonu w wersji audio

Exit mobile version