Dlatego nie zamierzam jakoś specjalnie w tymi geniuszami rywalizować, a jedynie zwrócę uwagę na pewną obiektywną okoliczność. Otóż pokolenie Solidarności urodzone jakoś tak w okolicach roku 1960, ma dzisiaj dobija 70. Pokolenie urodzone pod koniec epoki Gomółki, pamięta debaty okrągłostołowe. Dzisiaj ma około 60 lat. Większość obecnych wyborców, to dzieci i wnuki Polaków pamiętających czas Strajków Sierpniowych i Okrągłego Stołu. To dosyć prosty rachunek.
Zatem mało kto dzisiaj pamięta jak było i o co chodziło stoczniowcom ze stoczni zlikwidowanej, przez tych, którzy wówczas robili strajkującym wodę z mózgu. Wówczas do prostych ludzi, dla których brakowało mieszkań, musieli żyć za żywność kupioną na kartki, dla których marzeniem był kolorowy telewizor, przyjechali tak zwani eksperci. Z Warszawy. Tacy ówcześni Trzaskowscy, dzieci partyjnych bonzów, lub przefarbowani komuniści, którym się przestał podobać PZPR, do którego wcześniej należeli. I to oni w 1989 roku dogadali się z komunistyczną władzą, a dokładniej podzielili się tą władzą.
Poprzednia promoskiewska władza stworzyła SLD, a kolaboranci z PZPR’em owi eksperci Unię Demokratyczną. Wspólnie narzucili prostym Polakom, robotnikom z likwidowanych fabryk, pracownikom upadających PGR’ów nową wizję Polski. Polski postkomunistycznej, proeuropejskiej, której jedynym celem było wstąpienie do NATO i Unii Europejskiej, która miała być dla nas wymarzonym rajem. Podzielonej na elitę demokratyczną i lud w gumofilcach. Elita nowa warstwa władców narodu, już nie totalitarna, a demokratyczna. Nazwali się demokratami, choć postkomunizm mieli w genach ideowych. Nazwali się Unią Demokratyczną.
Dzisiaj zatrute tamtymi ideami dzieci UD, dziwią się, że pokolenie niepamiętające mięsa, cukru, pieluszek, czekolady, mleka w proszku na kartki. Oswojone z unijnym rajem, ma inne marzenia i inne ambicje. Ma wyższe studia, zna języki, jeździ za granicę, jak na sąsiednie osiedle. Urojenia Michników, Gieremków, Wałęsów, Frasyniuków, Bartoszewskich, dawnych złotoustych kolaborantów w postkomunistyczną władzą autorytetów, nie inspirują ich. Przyzwyczajeni do komunikacji przez Tik -Tok, miłośnicy zwięzłości i memów, z politowaniem słuchają telewizyjnych debat o problemach wymyślonych przez pogrobowców UD. Ma swoje problemy, swoje marzenia, ma wybór, nie chce, aby ktoś im za nich urządzał życie.
Podoba się im Adrian Zandberg czystej wody socjalista, sympatię wzbudza kolorowy relikt PRL’u Joanna Senyszyn, cenią niedopieczonego liberała Sławomira Mentzena, głosują na narodowca i katolika Grzegorza Brauna. I w niepojętej dla pogrobowców Unii Demokratycznej harmonii godzą ich programy. Nie chcą być na lewo, nie chcą być na prawo, nie chcą był elitą, nie chcą być plebsem. Nie chcą myśleć jak kolaboranci, jak drugi europejski sort. Mają w nosie, te wszystkie podziały z lat 90 ubiegłego wieku.
Czas wreszcie sztandar Unii Demokratycznej odstawić do politycznego lamusa.